Strona:J. J. Rychter - Kartka z pamiętnika wojennego.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

paraliżował. Tak twierdzi p. Sieroszewski bez jakichkolwiek konkretnych dowodów — i dodaje: że może się to działo wbrew wewnętrznemu przekonaniu p. Sikorskiego — ale, był on, jako człowiek słabej woli — jak znowu przypuszcza p. Sieroszewski — powolnem narzędziem w rękach osób drugich...
Dotyka dalej p. Sier. „memoryałów“ p. Sikorskiego wystosowywanych w interesie Legionów do władz — i znowu rzuca podejrzenie, co do szczerości tych memoryałów!... Wnioskuje nawet p. Sier. z własnego przypuszczenia, że cokolwiek czynił p. Sikorski jako kierownik Departamentu wojskowego, to czynił wyłącznie dla swej osobistej karyery! Nawet werbunek przeprowadzany przez Departament wojskowy N. K. N., dla wzmocnienia sił legionowych, przed ukonstytuowaniem się Rady Stanu — przypisuje p. Sier. karyerowiczowstwu p. Sikorskiego.
W steku tych inwektyw i ferowań wyrocznych, próżno szukałbyś Sz. Czytelniku choćby jednej daty, jednego faktu dowodowego, — co jednak nie przeszkadzało p. Sieroszewskiemu odsądzić p. Sikorskiego od czci i wiary! Ba, on nie zawahał się nawet użyć takiego wyrazu na określenie charakteru p. Sikorskiego, na jaki, bez przeprowadzenia dowodu sądowego — nie pozwolił sobie dotychczas żaden prokurator świata.
Ha, trudno! Widocznie w dziejach nieszczęśliwego narodu naszego, brakowało takiego odstraszającego przykładu autodyktatury moralnej jednostki względem jednostki, na jaką sobie pozwolił p. Sieroszewski względem p. Sikorskiego.
Ściął głowę człowiekowi (w swojem przekonaniu) — bez dowodów winy i bez wyroku jakiegokolwiek uprawnionego sądu!
Tu, musimy zaznaczyć, ze względu psychologii, choćby nawet patologicznej, iż nas bardzo dziwi właśnie ten wypadek: że tak straszliwej niesprawiedliwości dokonał na bliźnim socyalny demokrata, człowiek, który wyszedł z ciężko życiem doświadczanej sfery robotniczej, sam bowiem ongi jako zwykły robotnik ciężko pracował i z pewnością zaznał na własnej osobie cięgów losu, który się nazywa: „niesprawiedliwością społeczną“. I ten sam człowiek, krwawiący sobie może niejednokrotnie ręce w przedzieraniu się przez ciernistą gąszcz życia, który dorobił się wreszcie — jak mówią: „szerszego na świat poglądu“, tenże właśnie człowiek, zdolny był sam na własną