Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.III.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
228
5 SIERPNIA.

się rozpoznaje, po odrębnych niedzielnych strojach, postawie wymuszonej, czarnych rękach i lśniących łańcużkach. Grecy, Niemcy, Francuzi, suną się na dwadzieścia cztéry godziny swobodni. Biedni Grecy! widziałem ich kilku w paletotach; odznaczających się tylko czerwonemi fezami — Żeby też można strój swój narodowy, piękny, malowniczy, zamienić tak łatwo, tak dobrodusznie na worek paletotem zwany, to nie do pojęcia.
Tu, jakeśmy już wspomnieli, Grek, Turek, nikt najdziwaczniejszym strojem nie zwraca uwagi. Wszędzie indziéj jest jakaś ludność miejscowa, strój zwyczajny; przekonanie zatém idące, że wszyscy powinni być mniéj więcéj podobni do nich. W Odessie nie ma nikogo miejscowego, wszyscy są przybylcy: nikt więc za złe drugiemu nie ma, że przybył z drugiegc końca świata, lub wygląda jakby z niego przychodził. Tu też równie Grekowi w czerwonym ſezie, jak Włochowi muzykantowi z włosami a la Paganini lub Liszt noszącemu się, wolno się przystroić jak mu się podoba — nikt nawet na nich nie spójrzy.