Strona:J. I. Kraszewski - Nowe studja literackie T.I.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
55

poematu! — Co za piękny z tego byłby dramat! najczęściéj jednak mówią to ci, co naprzykład piękną wieśniaczkę, chcieli by ubrać w złotolite szaty i kazać jéj tronować w salonie. Dajcie jéj pokój, na jéj zagonie najlepiéj, najpiękniéj wieśniaczce, twoje stroje zgasiły by jéj piękność i zabiły naiwny wdzięk. Nie przerabiajmy starych dramatów, na poemata nowe, ani pieśni, na dramata. Każdemu na swojém miejscu przystało.
Są jednak, powiécie mi, przedmioty, którym w dwojakiéj dobrze szacie, z których jeden poeta zrobił dramat, drugi epopeję, a oboje doskonałe.
Nie zaprzeczam — są przedmioty takie, ale i te nawet mają sobie jedną właściwszą formę. Pojęciem ich przez dwóch poetów, pojęciem zawsze rożném, są to niejako dwa, nie jeden przedmiot; indywidualne usposobienie przekształca je, skelet będzie jednaki na pozór, myśli wcale różne, a choć imiona, wypadki, cały warsztat, że tak powiém, rusztowanie w obu utworach jedne będą; utwory różne, pojęcia odmienne, a jak skoro formy obrane inne, inna już idea-matka.
Powiedzieliśmy już wyżéj, że co do formy w nowéj sztuce, za utwór jéj właściwy, uzna-