Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   79   —

— Może być inaczej. Wercia kąpie się w łazience, a w takim razie: czy wpuści do siebie Dosię, czy nie? — Nie ma nic do ukrycia, coby ubliżało jej nagiej chwale kobiecej. To wiem. Ale czy stopień ich poufności pozwoliłby na takie spotkanie? Kobiety, nawet zaprzyjaźnione, zapatrują się bardzo krytycznie na szczegóły piękności, jedna drugiej. Jest to prainstynkt ubiegania się o względy mężczyzny, nie jednego, nie realnego nawet, lecz wymarzonego. Rzadko kobieta pochwali szczerze piękność innej kobiety; z lubością zaś wyjaw i i przesadzi przy okazji jakiś defekt przyjaciółki, którego ona sama nie posiada. — Ale nie zauważyłem takiej skłonności u Werci, ani tem bardziej u Dosi, której nie znam. — Przeczuwam tylko, że obraz, który wywołuję, nie może się powtórzyć w rzeczywistości, gdyż, jeżeli Wercia się kąpie, Dosia nie zechce wejść do łazienki na powitanie.
Po krótkiej pauzie nawiedził Jana inny obraz mglisty i bardziej warunkowy z powodu braku doświadczeń osobistych:
— A jeżeli Dosia po podróży poszła się kąpać w jednej z łazienek gościnnych? — Ona jest trochę wyższa i śmiglejsza od Werci — inny kanon niewieści. — Ale wszystko, co się dawało odgadnąć z pod płaszczyka, napełniało oczy rzeźbiarskiem zadowoleniem. — Ręczę, że przy widoku w kąpieli to zadowolenie urosłoby.
Jakby otrzymał kuksa w bok, lub klapsa po palcach, otrzeźwiał i osądził się surowo. Rozkoszna uczta zmysłowa, z której wychodził, rozpasała w nim ero-