Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zadora.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sadem albo w oddalonym kątku ogrodu. Wiedziała Łowczanka o wszystkich jego obrotach, staraniach, nadziejach, dawała rady i cierpliwie znosiła to oczekiwanie, bo pośpiech był niemożliwym.
Zaraz po wyjściu z kancelaryi od Kołłątaja, co dopiero nad ranem, skończywszy przepisywanie, mógł Jacek zrobić, pobiegł do swej izdebki, i nie kładnąc się na spoczynek, list do Łowczanki przygotował, przez jutrzejszą pocztę.
Padł potem znużony z nadzieją dni lepszych...
Przeszło jednak dosyć czasu, nim Ks. Podkanclerzy mógł słowa dotrzymać, i w rejestrze mieszczan nobilitowanych dopisać swego protegowanego. Na biedę do jednego z tych co na liście do szlachectwa stali, miał ktoś ząb w izbie i czychał na wniosek. Odezwano się przeciw szlachceniu w ogóle i o mało cała gromadka nie odeszła z niczem. Tylko przytomności kilku posłów, którym ks. podkanclerzy sprawę tę polecił, udało się przepchnąć tę niemal ostatnią hurtowną nobilitacyę.
Jacek był na galeryi w izbie gdy się sprawa jego ważyła, między życiem a śmiercią niemal, gdy głosy się burzliwe i szyderskie podniosły. Wybiegł zrozpaczony nie doczekawszy się końca i błądził po mieście ręce łamiąc, gdy przez okno go zobaczył ks. Jezierski, który już w tej chwili o przejściu szlachectwa się dowiedział.
Na skinienie jego wpadł Zadorski do izby, a posłyszawszy szczęśliwą nowinę, zachwiał się na nogach i upadł jak długi. Zemdlał z radości wielkiej.
Ks. Jezierski, który nigdy takiego skutku wielkiego szczęścia nie widział, nazwał go potem babą i wyłajał za ten zbytek sentymentu.
Posłowie się rozjeżdżali, bo sejm był limitowany, i to dozwoliło p. Jackowi już w swój dyplom opatrzonym, ruszyć naprzód do rodziców.
Staruszkowie mieszkali w mało co lepszej chałupie na przedmieściu nad tą, którą niegdyś mieli w lesie. Stara Maryś, która tam tyle biedy doznała, tyle