Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pieniędzy trochę, w tych nieszczęsnych bogactwach musiała szukać, coby przyjaciół zastąpiło.
Usposobienia ks. Radziejowskiego była pewną, krył się z największą niechęcią ku królowi, należało się z nim połączyć... to nie ulegało wątpliwości. Była pewna, że wiadomość o jej upadku, o nowej faworycie już się szeroko rozejść musiała.
— Grądzka — rzekła zwracając się do starej sługi — nakaż niech konie popasłszy, pomyślą o dalszej wygodnej do Łowicza podróży.
Witke spojrzał.
— Księżna do Prymasa? — mruknął.
— A dokądże się mam udać? — rozśmiała się gorzko, choć poskarżę się jak dziecko, to mnie pożałuje.
Rozmowa z niemcem jeszcze się toczyła, gdy Grądzka powróciła od stajni, zjakimś śmieszkiem na ustach... Oznajmywał on, że coś się jej przytrafić musiało. U drzwi gwar słychać było wesoły.
— Cóżeś to tam tak wesołego znalazła? — zapytała Urszula — dotknięta nieprzyjemnie wesołością niewczesną.
Grądzka ręką machnęła i odparła jednym wyrazem.
— Puciata!
Na twarzy księżnej uśmiech ale pogardliwy wykwitnął.
Ten Puciata, szlachcic dosyć zamożny, ale z imienia i rodu do książęcej mitry sobie roszczący prawa, od bardzo dawna rozmiłowany w pięknej Urszuli, bez żadnej nadziei, ani wzajemności, ani nawet jakichkolwiek względów za wierne usługi, trwał nparcie kręcąc się około Lubomirskiej, a później przy Cieszyńskiej księżnie.
Piękna Urszula czasem się gniewała na niego za napastliwość, ale w pilnych sprawach często się nim posługiwała.
Puciata można było powiedzieć życie pędził na dworowaniu koło niej. Musiał wyobrazić sobie, że