Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzkim? Poczęły już z Lubomirską nasze panie mu służyć, będzie tego więcej. W cóż się poczciwy obyczaj nasz i srom i domowa cnota obróci!
Górski podniósł ręce do góry i westchnął.
— Nie tajno wam — rzekł cicho z rezygnacyą bolesną, iż duchowieństwo katolickie, nawet OO. Jezuici, oczy zamykają na tę rozpustę króla, bo interesem kościoła jest mieć go z sobą dla nawrócenia Saksonii, którą gniazdem luteranizmu nazwać można. Winniśmy i my pójść za duchowieństwem, milczeć, ale zarazem Augustowi nie pobłażać.
Mówicie że Rzym go trzyma i popiera — przerwał Zakrzewski — tak? a dla czegóż dotąd opierał się go królem uznać!
— Dla tego, aby zmusił do gorętszego popierania katolików — odezwał się Górski. Przyrzekł August syna swojego wychowywać po katolicku, tymczasem jest on w ręku matki i babki, gorliwych protestantek. Dla tego papież się ociąga aby wymógł rękojmię przyszłości. Znają snadź w Rzymie Augusta, iż słowu jego zawierzyć nie można.
Zakrzewski ramionami poruszył i jakby już dłużej o tem rozprawiać nie życzył sobie, obrócił się do Bronisza.
— Mówiliście, że Szwed ma już kandydata do korony upatrzonego — odezwał się, radzibyśmy wiedzieli kogo.
Skrzywił się Bronisz.
— Wy byście radzi wiedzieć — rozśmiał się kwaśno, a jabym nie rad rozplatał.
— Skoro wiecie, że prawdą jest?... — podchwycił Zakrzewski.
— Nie każdą prawdę też na ulicy wywoływać — rzekł starosta Pyzdrski.
— Ale to nie ulica — ofuknął szlachcic — zebraliśmy się na radę de publicis, jakże radzić, gdy nam kryjecie, co wedle was grozi, albo się obiecuje, clara pacta! clara pacta!