Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

August spojrzał na nią i ścisnął jej rękę.
— Idź spocząć — rzekł dziwnym głosem — idź spocząć. Wszystko przeszło... ja potrzebuję się orzeźwić...
To mówiąc pocałował ją w czoło i nie słuchając błagającej, powrócił do gości...
Codzienna pijatyka rozpoczęła się naówczas z tą tylko różnicą, że król pił daleko więcej, a pozostał zupełnie trzeźwym i że zamiast być uprzejmym i grzecznym, litościwie był szyderczym i złośliwym.
O pierwszej tej porażce pod Rygą, która była zwiastunką całego szeregu klęsk dla króla i dla Rzeczpospolitej, mimo woli swej w wojnie za szwedem wciągniętej, ani słowa, ani najmniejszej alluzji nie było.
Dobrze z północy, gdy wszyscy towarzysze zmuszeni przez niego do picia już siedzieli nieprzytomni, a niektórzy z nich obezwładnieni leżeli na stołach, Constantini z pomocą służby poprowadził króla nagle upojonego do łóżka[1].
Nazajutrz księżna Cieszyńska z obawą wielką oczekiwała na króla, lecz noc i biesiada zdawały się dzielić od siebie dwa momenta, które z sobą żadnego nie miały związku.
Po szale, uśmierzonym krwią, nastąpił dalszy ciąg życia powszedniego.
Swoim zwyczajem August znowu zdał wszystko na usługi pomocników, a sam szukał rozrywki. Zdaniem jego nieszczęściu byli winni ludzie, on sam nie miał sobie nic a nic do wyrzucenia. Tak samo Fleming składał winę na swych podwładnych, a król, który miał w nim zaufanie i nałogowo się do niego przywiązał, brał jego stronę.

Saski ów oddział wojsk, którego w obozie znie-

  1. Scenę tę historyczną opisał w pamiętnikach swych Lamberty. (P. A.)