Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sobie przekazać nie możua... gra nie warta świecy. Ty wiesz co ja zamierzam na wschodzie Europy zbudować nowe, silne państwo, łącząc do mojej Saksonji dziedzicznej, nową dziedziczną Polskę.
Na wpół rozwinięta karta Europy leżała na stole, żywym ręki ruchem, August ją rozłożył szeroko i palcem wskazał Flemingowi wschodnie jej granice, a potem zachodnią część, Szlązk i Saksonję. Patrząc na ogromną przestrzeń krajami temi zajętą uśmiechał się.
Fleming się zbliżył do stołu...
— W każdym razie całością nie potraficie zawładnąć — szepnął. — Brandeburgskiego okupić będzie potrzeba...
— Królewskim tytułem — wtrącił August.
— Oh! oh! on się nim nie zaspokoi — mówił cicho, urywanemi słowy pułkownik — terytoryalne ustępstwa staną się koniecznością.
— Bodajby — rzekł król — jest z czego choćby dwa królestwa wykroić.
— A car zażąda także uregulowania granic — dodał Fleming.
— Ja na to rachuję — potwierdził król — patrzaj co pozostaje...
— Sądzicie, że cesarz przy tej zręczności nie sprobuje także coś zyskać? — odezwał się pułkownik.
— Cesarz? — rzekł August — nie może pożądać nic, jesteśmy z nim dobrze, sprzyja mi, a wie, że pomagając zyskuje sprzymierzeńca przeciwko Francyi, który go ludźmi i werbunkiem posiłkować może...
— Na tem jeszcze nie koniec — mówił Fleming — od Turcyi potrzeba odzyskać Kamieniec, oderwać Mołdawię i Wołoszczyznę...
— Na dziś! dosyć! — śmiejąc się wtrącił żywo król — rzucając mapę, która się zwinęła w trąbkę i stoczyła na ziemię. Fleming pośpieszył ją podnieść.
— Gdybym wierzył w przepowiednie — szepnął król — byłby to zły omen. Oba ruszyli ramionami.
Flemingowi widocznie przykrzyły się długie roz-