Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze sam na sam i w nieobecności panów polskich, narady miewał z posłem Brandeburskim v. Overbeckiem, usiłując widocznie go sobie pozyskać.
Ze słów pochwytanych w różnych źródłach, dawało się wnosić, że król już zbliżył się do Cara Piotra i na jego przyjaźń i aljans rachował.
Wszystko to wprawdzie tłumaczyło się potrzebą zabezpieczenia od Szweda, któremu Inflanty należało odebrać.
W paktach, które zaginęły, stało odzyskanie awulsów, a do tych należały równie Inflanty, jak Kamieniec, Podole i części oderwane Ukrainy.
W kraju szczególniej boleśnie się czuć dawała utrata Kamieńca i na tę twierdzę zwracały się wszystkich oczy, tymczasem na dworze saskim, mówiono więcej o Inflantach i nie ulegało wątpliwości, iż król naprzód myślał o ich odzyskaniu. Wojska saskie, które miano wprowadzić do Polski, do Inflant przeznaczone były.
Wiedziano już, że młody Karol XII, był wielce rycerskiego ducha, surowego obyczaju i męzkiego, żelaznego charakteru ale i w Auguście spodziewano się znaleźć siłę, mogącą się mierzyć z nim. Generałowie niemieccy, pomimo wspomnień kampanii dwukrotnej przeciwko Turkom, którą się chlubić nie było można, wychwalali rycerskie męztwo Augusta i wielkie militarne wykształcenie.
Spodziewano się w nim przyszłego bohatera, który mógł stanąć godnie obok wielkiej postaci zwycięzcy z pod Wiednia.
Niepowodzenia pierwsze przypisywano powszechnie zazdrości i podstępom dowódzców austryjackich.
— Konszachty potajemne z Brandeburczykiem i jego posłem nie podobają mi się — mówił po cichu Jabłonowski — tak jak i zbytnie serdeczne bratanie się z Carem Piotrem.
— Czegożbyśmy się obawiać mogli? — uspakajał Dzieduszycki — trzeba przypuścić, aż zdradę tego