Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

właściwego opowiedział historję swéj porannéj wycieczki i jak od stryczka wybawił nieszczęśliwego włóczęgę....
Doktorowa słuchała z wielkiém zajęciem, bez wykrzykników niewieścich, lecz mocno wzruszona. Przeszła się potém parę razy po pokoju, jakby ochoty nie miała mówić, — Profesor czekał.
— Cóż z nim począć myślisz? — zapytała.
— Szukam dla niego zajęcia.
— Poznaj go wprzódy lepiéj — odezwała się — człowiek, który doszedł do tego, że z rozpaczy w młodym wieku na życie się targnął swoje — jest trudnym do ujęcia i pokierowania. — Musisz z nim być ostrożnym....
Ja tylko cię o przeszłości jego objaśnić mogę — dodała gospodyni. — Znałeś pewno nieboszczkę prezesową, była to osoba dobra, szanowna, ale wielce nieszczęśliwa. Ojciec teraźniejszego prezesa, człek zacny i uczciwy, był zarazem najnieznojśniejszą pod słońcem istotą.
Miał napady gniewu, które mu odbierały przytomność, unosił się bez przyczyny. Siły nad sobą nie miał najmniejszéj — pożycie z nim było nieustanną męczarnia. Gdy umarł, opłakiwała go wielce żona, lecz nawet wdowieństwo musiało jéj być milszém od téj walki codziennéj, w któréj męża uśmierzać, bronić, osłaniać trzeba było co chwila.
Znękana, z synkiem jednym zostawszy, prezesowa zajęła się pilno jego wychowaniem. Nastręczono jéj za guwernera do dziecka niejakiego Murmińskiego, — nie wiem prawdziwie, co się z nim stało. Znałam go, był to człowiek miły, utalentowany, łagodnego charakteru, a że już naówczas od lat dziesięciu wychowaniem się zajmował — doskonale rozumiał jak chłopca poprowadzić.
Nie umiem ci powiedzieć, o ile jest w tém prawdy — poczęła ciszéj doktorowa, lecz ludzie zaczęli przebąkiwać, że się prezesowa w nim kocha, on w niéj i t. p. Familja zaczynała być niespokojna.... Drugiego roku pomimo różnych perswazji, rad i napom-