Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wycieczki — profesor zamykał się ze swemi książkami i gospodarował. — Opatrzony szczotką, ściereczką i piórkiem, opylał, ocierał, ustawiał, wietrzył, przeglądał, uśmiechał się — czytał.
Na tém miłém zajęciu schodziły mu długie godziny. Naówczas zapominał o całym świecie, o życiu, o jego nędzach, o głodzie i chłodzie a ciemność dopiero lub dzwonek u drzwi przerywały to rozkoszne plondrowanie.
Znający już jego słabość antykwarjusze nadsyłali mu ze wszystkich świata krańców katalogi... następowało odczytywanie ich zajmujące jak najpiękniejszy romans sensacyjny, sprawdzanie ze spisami własnemi, potém walki z wielką pokusą a chudym woreczkiem, liczenie się z kasą a częstokroć posty o mleku, bułce i kawie dla kupienia jakiego Alda lub Elzevira.
To zajęcie na pozór tak suche nie wystudziło mu duszy — owszem zdawało się go odmładzać i ożywiać. Zapalał się do niewidzianych książek jak do wymarzonych kochanek. A jakże często nieuchronną rzeczy ludzkich koleją po nadziejach najświetniejszych smutne następowały rozczarowania. Egzemplarz ów, który w katalogu stał opisany jako wspaniały i cudownie zachowany a tylko odrobinkę w końcu plamisty, przychodził żółty, brudny i zatłuszczony nielitościwie. Inny, co miał mieć tylko maleńka skazę na czole, niezatarta nosił bliznę....
Uratowawszy wisielca, profesor zajął się mocno jego losem — lecz na nieszczęście świeżo był kupił najniepotrzebniejszą mu ale przepysznie zachowaną kronikę świata frankfurtską z rysunkami Wolgemutha... poszły na nią ostatnie talary.
Potrzeba było odziać nieszczęśliwego... to się jeszcze dało na kredyt zrobić; potém należało go gdzieś umieścić. — W bibliotece ani miejsca ani możności nie było, w owéj ciemnéj izdebce miejsce na dwóch nie starczyło.... Puścić go samego w świat wydawało się niebezpieczném.... Profesor był w nie małym kłopocie, lecz nawykł tak wierzyć w Opatrzność, która go