Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ksiądz kanonik Strużka mieszkał w tym samym domu, który dawał przytułek kilku duchownym. Mieszkanie jego było na dole. O kilkanaście dobrych lat młodszy od ks. Jeremiego, był to stary jego przyjaciel i najtroskliwszy opiekun. Lecz serce tylko miał stworzone, by być opiekunem, mniéj zresztą praktycznego człowieka świat nie widział. — Żył cały w idealnych sferach, w książkach i uczynkach miłosierdzia... sam wszakże potrzebował nadzoru, by co godzina nie stanąć w jakiéjś kolizji z tém, co go otaczało. — Roztargniony do najwyższego stopnia, żywy, gorączka... szedł za popędami serca najpiękniejszego, i idąc — padał nieborak po gościńcach, tłukł się, bolał, znosił potwarze, śmiał się z własnych cierpień i omyłek a nazajutrz się na nie narażał. Już sama powierzchowność ks. Strużki oznajmywała ekscentryka. Ubiór nosił w najwyższym stopniu zaniedbany i wcale niewytworny, rzadko kiedy suknią miał całą a włosy uporządkowane, prawie zawsze buty dziurawe. Ubodzy, nielitościwie go oszukujący, zabierali mu grosz ostatni — pożyczał na wszystkie strony, sprzedawał, co miał, a żadnego biedaka ode drzwi nie odepchnął. Wyzyskiwano go nielitościwie — śmiał się z tego.
Prostoduszny i łatwowierny zawsze się oszukiwać dawał, bo nigdy w człowieku kłamcy nie chciał przypuścić. —
Wszelka piękna, wzniosła idea zapalała go i unosiła, tak że często nie widząc stron jéj ujemnych lub utopijnych, zapędzał się nazbyt daleko. — Szlachetniejszéj duszy znaleźć było trudno — lecz mniéj do przeprowadzenia zadania zawikłanego stworzonéj.
Paweł wpadł na dół z wielkim trzaskiem do ks. Strużki, który właśnie otoczony książkami porozrzucanemi po całéj swéj ubogiéj izbie pracował z wielkim zapałem nad jakąś refutację wznowionych pogańskich błędów. Był tak zatopiony w poszukiwaniach i myślach, że nie słyszał ani trzasku drzwi ani Laudetur głośnego, którém go Paweł pozdrowił. Musiał go za rękaw pociągnąć sługa prałata.