Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wierzył bowiem więcéj w cudzoziemca i mniéj go on niż rodak, przed którymby się spowiadać musiał — obchodził. — Dr. Obst był jurystą praktycznym bardzo biegłym w prawie, a zupełnie obojętnym na rzeczy sumienia. Moralne znaczenie sprawy nie obchodziło go wcale, i dla klientów był tém dogodny, iż nigdy się do ich uczciwości nie odwołał, uważając ją za rzecz prywatną — do któréj spraw mu się mięszać nie wypadało. —
Chłodny — grzeczny, mało mowny dr. Obst był rzeczywiście machiną do spraw tylko, ale dobrze zbudowaną i młócącą procesa jak młockarnie wybijają zboże. — Wymłacał téż starannie kieszenie swych klientów, a napełniał swoją. — Z dr. Obstem prezes miewał częste i liczne stósunki — ale nigdy we własnych sprawach. Zdziwił się niepomału Niemiec, gdy go ujrzał w gabinecie i posadziwszy na kanapie, dowiedział się z bladych ust, cichym głosem wyrzeczonéj zapowiedzi, że chce jego rady zasięgnąć w interesie prywatnym, który dyskrecji jego powierza. Dr. Obst liczący kwadranse konsultacji bardzo troskliwie, czekał potém dobrych minut kilka nim prezes mówić zaczął...
— Żądam rady pana w sprawie tak delikatnéj, tak trudnéj, iż samo zwierzenie mu jéj, możesz pan uważać za dowód zaufania — rzekł po długiém milczeniu. Są czasem tajemnice familijne, które konieczność tylko odsłonić zmusza, choć się człek rumieni przyznając do nich. — Słyszałeś pan co o ogłoszeniu? dodał.
Dr. Obst potrząsł głową — nic nie wiem.
— Znałeś pan nieboszczkę matkę moją? zapytał prezes.
— Nie byłem tu jeszcze, gdy zmarła.
— Doszło co pana o niéj, o nas....
— Nie mam czasu słuchać historji prywatnych — rzekł Obst.
— Będę więc zmuszonym mówić z panem otwarcie.
— Proszę — inaczéjbym rady dać nie umiał.
— Ojciec mój odumarł mnie małém chłopięciem — mówił prezes z pewném wzruszeniem — matka moja w dosyć młodym jeszcze wieku owdowiała. — Do mnie potrzebowała guwernera. Nastręczono jéj człowie-