Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cel życia i w duszę zawitał spokój jakiego nigdy nie doznawałem. Ten czas, który spędziłem tam wśród tych szklarni — drzew, kwiatów, na wieczornych rozmowach z człowiekiem ostygléjszym odemnie, lepiéj może pojmującym życie — był dla mnie jakby chwilą upamiętania i pokuty... jakby nowicjatem poprawy... Mogę powiedzieć żem dzielnego w sobie zwyciężył człowieka.
Po długiéj w noc rozmowie — Teodor odjechał do Barona, a nazajutrz razem z doktorową ruszyli do miasta.
Od chwili gdy Kudełka ogłoszenie w gazetach umieścił, i od ostatniéj z nim rozmowy — prezes chodził jakby wewnętrzną gorączką trawiony. — Z tych trosk nie zwykł się był spowiadać żonie — ale oko pani Żulietty odgadywało z twarzy ponuréj męża, z jego przechadzek po pokoju milczących, z długiego czuwania po nocach, że mu jakaś boleść dolegała wewnętrzna. Stósunek małżonków do siebie nie dozwalał jéj rozpytywać go — wiedziała dobrze, że przed nią do niczegoby się nie przyznał — i że uprosić na nim wyznanie było niepodobieństwem.
Obcy nawet postrzegli zmianę w dostojnym panu, który zwykle jednostajnie pogodną a raczéj chłodną i obojętną fizjognomią, niepodległą ani chmurnym zaćmieniom, ani słonecznym blaskom — powszechną obudzał admirację. Nikt jak on nie umiał być nieprzeniknionym i zamkniętym. Musiał więc mieć brzemię nadzwyczajne na duszy, jeśli jego ciężar stawał się widocznym. —
Odgadnąć było łatwo dla obcych przyczynę zmartwienia — czytano bowiem i komentowano powszechnie owe ogłoszenie i przypomniano sobie owo powiedzenie ks. Salvianiego przy obiedzie i zaprzeczenie prezesa... Jedna żona była w zupełnéj nieświadomości wszystkiego, gdyż prezes starannie przed nią taił to, i pilnował, aby numer dziennika do niéj się nie dostał.
Chociaż sam biegły w prawie — drugiego zaraz dnia po rozmowie z Kudełką prezes udał się do zaufanego adwokata, doktora praw, pana Fryderyka Obst’a.