Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzic. Rozmowa toczyła się po francuzku. Tola przeprosiła go za natręctwo, tłómacząc swą miłością ogrodów i kwiatów. Mówiąc o nich dziedzic wprowadził je do ogrodu. Nieopodal od pałacu były ogromne oranżerje, ananasarnie, cieplarnie różnego rodzaju i na wielką skalę znać prowadzone ogrodnictwo. Panie zwróciły się tutaj podziwiając rzadkie rośliny spotykane co kroku. Baron Opern nadzwyczaj grzecznie i uprzejmie ciceronował okazując niepospolite obeznanie z florą exotyczną. Osobna część ogrodu osłoniona od północy, wydzieloną była na to gospodarstwo, które z wzorową starannością było prowadzone. Chwalono niezmiernie.
— Wszystko ja to winienem, odezwał się baron śmiejąc — jednemu z ziomków waszych — którego nieszczęścia doznane zapędziły tu do mnie. — Nieoszacowany człowiek!! Oddał się cały ogrodnictwu. Ale to ciekawa zaprawdę historia mówił Opern. — Spotkaliśmy się z nim raz pierwszy w Algierze, polowaliśmy nawet na lwy razem... Po latach wielu na pół obłąkanego, głodnego, odartego wypadkiem znalazłem niedaleko od gościńca, na drodze z... Żem go poznał — to istny cud, bo się bardzo odmienił... Zdawał mi się tak nieszczęśliwym, żem go nie puścił i zmusiłem, by jechał ze mną. Tu powoli nabrał namiętności do ogrodnictwa odemnie, wyuczył się, przeszedł mnie samego, i jest dla mnie — nieoszacowanym skarbem. Żyje życiem swych roślin i krzewów.
Baron się rozśmiał.
— Dziki, dziwak, ale dusza szlachetna, zbolała — piękna, sympatyczna... Jest mi dziś równie drogim towarzyszem w samotności jak pomocnikiem w pracy.
Tak mówiąc weszli do parku zakreślonego na bardzo obszerną skalę. — Umiejętne rozporządzenie klombów, prześliczne aksamitne trawniki, stare drzewa, harmonijnie posprzęgane tony różnych liści — stanowiły prawdziwy krajobraz przypominający parki Anglji. — Nie brakło nawet wody, bo umiano zużytkować mały strumyk, który powstrzymany tworzył parę stawków w ogrodzie... Obie panie mówiły nie-