Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zlituj się...
— Gdzież są te papiery? pokaż mi je pani! zawołał zbliżając się natarczywie.
— Nim ci je ukażę, rzekła spokojnie doktorowa, muszę cię przestrzedz, że przeszły przez rąk kilka, że je widziano u mnie. Jesteś tak rozdrażniony, iż się obawiam widokiem ich więcéj jeszcze roznamiętnić.
Blady i drzący starał się znowu prezes udać uspokojonego.
— Cóż pani myślisz poczynać? na co się to komu zdało? dla satysfakcji chyba upokorzenia nas — podchwycił. — Pani sama powiadasz, że stary Murmiński nie żyje — młody się pewnie gdzieś obwiesił, unikając tego, aby go nie powieszono... komuż pani oddać chcesz i jakiego rodzaju przysługę? Gawiedzi, która mnie będzie palcami pokazywała?
— Młody może żyć i spodziewam się, że żyje — odezwała się doktorowa.
— A ja mu życzę, żeby nie żył! — krzyknął prezes — bo wstyd robi pamięci téj, która go wychowała! Jest to człowiek zepsuty, zawistny, zły.... wszystkie instynkta plugawéj kasty, do któréj należy... rewolucjonista obrzydły....
Na szubienicy gdzieś skończy....
I dla takiego to człowieka pani chcesz poświęcać nas... swoich — krewnych, nas, cośmy ci w szczęściu i nieszczęściu dawali dowody przyjaźni i współczucia....
Doktorowa się zachwiała.
— Całkiem inaczéj spodziewałam się cię znaleść usposobionym — odpowiedziała zwolna godpodyni i dla tego chciałam sam na sam mówić wprzód z tobą — posłuchaj mnie... Sądziłam, że czczisz pamięć matki, jak rozumiałam, że ją szanować powinieneś — że to co było jéj wolą, spełnisz w pokorze, że to co było jéj drogiem ukochasz, że dla tego którego uważałaś za brata, choćby był obłąkanym, zachowasz serce braterskie, dasz mu pomoc, opiekę — miłość...
Prezes zaczął się śmiać.
— Kobiece romanse! sentymentalizmy! ze złodzie-