Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

budzonym i z rękami na piersiach skrzyżowanemi, jak gdyby skarbu swojego chciał bronić. — Rodziło to tém większe podejrzenie iż papiery wielkiéj wagi być musiały. Z każdym dniem jednak nabycie ich stawało się trudniejszém. Ekonom chcący pozyskać dobrą notę i wysłużyć się prezesowi, głowę łamał nad zdobyciem tego worka z papierami. — Poprzedzającego wieczora wpadł na pomysł bardzo trafny, który dowodził, że na więcéj coś niż ekonoma był stworzony. — Zważywszy iż chory spał coraz lżéj a sen miewał czujny i przerywany, postanowił w klejku który mu wieczorem noszono, dać zażyć małą dozę morfiny, mogącą przyjemny i spokojny sen sprowadzić. Ekonom, który dostarczał materjałów do apteki szpitalnéj a trochę się znał na rzeczy i zawsze sobie mały zapasik aptecznych ingredyencji zostawiał; — łatwo mógł to wykonać. Jakoż do gotowego klejku wsypał dobrą dozę nie czyniąc żadnéj zgryzoty sumienia — bo się ona tylko do złagodzenia cierpień nieszczęśliwe przyczynić mogła.
Poczciwy ów ekonom był jednym z najpobożniejszych członków kilku bractw i budował swą religijną gorliwością nawet zacne siostry miłosierdzia. Surowy był nad miarę dla drugich i strzegł, ażeby do szpitala nigdy nikt oprócz katolika przyjętym nie był.— Gdy się modlił w kaplicy na książce, wzdychał i bił się w piersi tak, iż wszystkich oczy zwracał na siebie, — lecz musiał téż dbać o to (mając tak liczną familję), aby z władzami i potęgami ziemskiemi być w dobrych stosunkach. Dawszy klejek ten — (extra) — choremu co niezmiernie zbudowało siostrę Hilarję, ekonom oczekiwał tylko rychło morfina skutek zrobi. W szpitalu już było cicho i nocne tylko światła błyszczały na korytarzach i w celach... gdy ekonom we dnie wprzódy olejem napuściwszy zamek izdebki, aby skrzypienie drzwi choremu nie było przykrém — otworzył je i wsunął się do izdebki. Stary spał — snem głębokim i ciężkim — ręce trzymał jak zwykle na piersiach skrzyżowane. Ekonom zbliżył się po cichu... Przy słabém światełku z korytarza przez szklaną szybę we