Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

edycji na bibule z końca XVIII wieku znajdowały się szacowne inkunabuły. Przy dwudziestéj siódméj edycji Alwara i książkach szkólnych, nie mających żadnéj ceny trafiły się zóltarze i biblie polskie prześlicznie dochowane... Pięć czy sześć godzin jedna półka kosztowała, nim nabite księgi wydobyto i na dwie kupki rozdzielono.
Major, który stał pykając z fajeczki i strasznie się nudził, rad był to już jak najrychléj ukończyć.
— Panie profesorze dobrodzieju — odezwał się — zadajesz sobie pracę niezmierną... dalipan to tego nie warto. — Ot tak, powiedzże — hurtem ile za to żądać.
— Na żaden sposób nie podobna tak ocenić — odparł Kudełka — są rzeczy cale dobre, ale i śmiecia pełno...
— No — ale mniéj więcéj, nalegał major.
— Niepodobieństwo bez krzywdy waćpana ocenić.
— Ale bodaj z krzywdą — cóż te rupiecie warte... na żydy...
— Na prawdę, nieśmiałbym cenić...
— No — dziesięć czerwonych złotych? hę? spytał major.
Kudełka, któremu bibliomana serce bić zaczęło — odwrócił się i słabym głosem odezwał się. — A to już ja, choć nie mam pieniędzy, dam panu majorowi piętnaście...
— Dasz? dasz piętnaście? podchwycił major — człowiecze kochany? dasz mi piętnaście?
— A no — dam...
— To bierz bierz! pakuj, zabieraj, bo żydzi szafę kupili i trzeba ją téż oddać... słowo...
— Słowo! zawołał Kudełka drzącym od radości głosem.
— Nie masz już co registrować, patrzeć... nudzić siebie i mnie... chybił trafił... od żłobu do żłobu... komu tam pan Bóg da szczęście — rzekł major i począł Pawła wołać, obawiając się, aby mu kupiec się nie cofnął.
— Pawle — koszów i noszów — zanieść te ksią-