Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   147   —

Pewnem jest, że opis pogrzebu Kazimierza, tradycya po nim pozostała, służyły obchodom innych królów za stałą normę, której się do ostatnich czasów trzymano.
Było też zwyczajem, iż królów nie chowano dopóty, dopóki nowy nie był obrany i nie wjechał do stolicy. Była w tem myśl jakby ciągłości i nieprzerywalności władzy królewskiej. Z pogrzebem zmarłego schodziła się koronacya następcy.
Kroniki tak nam mówią o wspaniałym pogrzebie króla Kazimierza, odbytym d. 19 listopada 1370 roku:
Urzędnicy, to jest dwór opłakujący króla, sam się zajmował tym obrzędem, i przez miłość dla zmarłego uczynił go tak wystawnym i okazałym.
Wyruszyły najprzód processye ze wszystkich kościołów i klasztorów Krakowa, za któremi następowały cztery wozy, całe czarne, z woźnicami w żałobę przybranymi. Za niemi jechało czterdziestu zbrojnych rycerzy, na koniach purpurą okrytych. Jedenastu z nich niosło tyleż chorągwi z herbami ziem polskich, dwunasty największą chorągiew z orłem Królestwa.
Następowała tak zwana Osoba, to jest wybrany na ten cel rycerz, wzrostem i postawą do zmarłego podobny, wystawiający go w szatach królewskich, złotem, kamieniami drogiemi i szkarłatem jaśniejących, na dzielnym koniu, także purpurą okrytym. (Nawiasem dodać należy, iż na bardzo wystawnych pogrzebach magnatów zjawiała się także podobna „Osoba zmarłego“).
Za rycerstwem parami szło sześciuset ziemian, z gorejącemi w rękach świecami woskowemi ogromnemi, gdyż każda z nich pół kamienia ważyła.
Za nimi niesiono mary królewskie, nakryte całunem przetykanym złotem i srebrem, przyozdobione purpurą, suknem obwieszone, które później rozdarowano kościołom.
Otaczało mary przeszło tysiąc rycerzy, towarzyszy króla zmarłego, w żałobę przybranych. Ci śpiewali pieśń, jak się zdaje, na razie ułożoną umyślnie, i zapewne polską, która słuchaczom łzy z oczu wyciskała.
Przed samemi zwłokami jechał herold, rzucający między gmin garściami szerokie grosze prazkie, ścisk bowiem był tak wielki, iż środka tego użyto, aby drogę pochodowi utorować.
Dalej postępował król Ludwik, Jarosław arcybiskup gnieznieński,