Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   30   —

chyba nie dojrzał, że tu się przysposabiano do stanowczego kroku.
Igelström wprawdzie miał doskonałe raporta o stanie umysłów, lecz nie przypuszczał pono nigdy, ażeby do walki w stolicy przyjść mogło. Posłał on po posiłki, obawiając się więcéj powstania i Kościuszki niż saméj Warszawy. Tu codziennie aresztowano kogoś, ostrożności były nadzwyczajne; król, hetman i cała zamkowa partya w myśl jenerała działała i z nim trzymała....
Nie było tajemnicą dla nikogo, iż w wielkim tygodniu, korzystając z tego, iż lud miał być przy grobach i po kościołach, chciano arsenał opanować i wojsko polskie rozbroić.
Ożarowski zgodził się na to.
Cichowski jenerał, który przy nim adjutantem był i naczelnikiem sztabu, należał do związku, przez niego wszystko naszym było wiadome.... Moskali w Warszawie było od siedmiu do dziesięciu tysięcy, polskiego wojska, rozbitego, rozdzielonego, porozkładanego po koszarach i na Pradze, mało co więcéj nad dwa tysiące. — Liczyliśmy wszakże na mieszczan, których arsenał powinien był uzbroić.
Zaraz nazajutrz posłano mnie do Juty z papierem, który miała odnieść na Pragę.
Zapukałem do drzwi, a że w pierwszych dwóch izdebkach pełno było czeladzi u roboty, poszedłem z nią aż do trzeciéj, przyczém roztropna Juta, ażeby znać nie dać posądzać, iż z czémś ważniejszém przychodzę, śmiała się i żartowała, co mnie bardzo zmięszało. Czułem, iż źle odegrywałem rolę moją. Szedłem za nią zmuszając się do uśmiechu... a w sercu gorzko mi jakoś było. Przyszła matka, prosząc mnie na kawę, którą zaraz sama przygotowywać zaczęła. — Myśmy się cofnęli w głąb okna i tu, nieznacznie oglądając się, aby czeladź nie dojrzała, wręczyłem jéj papier, który pospiesznie schowała.
Pierwszy raz widziałem ją po dniu... wydała mi się daleko piękniejszą niż wczoraj. Płeć miała dziwnie białą i delikatną, śliczne oczy lazurowe, czoło wysokie a rzęsy ciemne; gdy powieki spuściła, jedwabną frędzlą