Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   13   —

potajemnie do mojego ojca, aby na nią zezwolił, przecież ojcu się zdało podziękować a mnie kazać jechać do Warszawy.
Z listem rekomendacyjnym od wojewody dostałem się do pułku Działyńskiego, stojącego naówczas w stolicy. Przybyłem tu w najsmutniejszą godzinę, gdy po chlubnéj ale daremnéj walce król miał przystąpić do Targowicy...
Nie mógłem porównać ówczesnego stolicy stanu do świetnéj powierzchowności jéj w czasie sejmu czteroletniego, ale uderzył mnie nadzwyczajny smutek i pomięszanie na wszystkich twarzach... rozpacz, narzekania i gwałtowne rozdarcie narodu na dwa najzajadléj nieprzyjazne sobie obozy.
Co było w Warszawie patryotów najgorętszych dotychczas — na wieść o przystąpieniu króla do Targowicy uchodziło z przekleństwy i gniewem za granicę. Stronnictwo niby republikańskie, które na pozór dawnéj wolności i praw bronić miało, z zajadłością chwytało władzę, używając jéj na prześladowanie najokrutniejsze. Moskale, od których przez lat kilka Polska była odwykła, z szyderstwem, butą, naigrawaniem, odgróżkami zaciągali znowu do stolicy. Adherenci ich, poubierani w mundury rosyjskie, okryci orderami, otoczeni strażami obcemi, pysznili się na ulicach.
Ponieważ wojsko rozpuszczać w części, reorganizować i zmniejszać miano, trudno się nawet było dostać do niego i ja raczéj wśliznąłem się do służby, niż do niéj zostałem przyjęty. Stało się to po cichu, za wielką forsą i z niemałemi trudnościami.
Nigdy może zwycięzka rzeczywiście partya nie obchodziła się okrutniéj ze złamanymi na placu boju współziomkami, — jak Targowiczanie z krajem, nad którym z łaski wojsk rosyjskich zapanowali — począwszy od króla, którego pojono żółcią i wydarto mu wszelką władzę, aż do ostatniego żołnierza dano uczuć wszystkim, że Kossakowscy i Potocki mają za sobą poparcie cesarzowéj Katarzyny.
Mnie, com się mało mógł wówczas zastanowić i sądzić, uderzało nawet nielitościwe to obchodzenie się z krajem.