Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   146   —

Strzelbicki mnie odprowadził do domu i zanocował u mnie. O świcie byliśmy na Bielanach w umówioném miejscu, czekaliśmy do godziny jedenastéj, ostrzelali plac i powrócili. Millera ani znaku...
W mieście téż dowiedzieć się o niego nigdzie nie było podobna... Naśmialiśmy się nazajutrz tylko i na tém się skończyło.
Tak mi czas schodził w Warszawie.... Z każdym dniem jednak mimo patryotycznego ducha czuć było mocniéj, że wysiłek całego narodu ledwie podoła obronie rozpaczliwéj. — Położenie stolicy z każdym dniem było trudniejszém; w istocie, jeśli nie głód, bo tego nie doznaliśmy, to wielki niedostatek żywności czuć się dawał. Dowóz był niedostateczny.... Lazarety pełne chorych, ochotnik z lichą bronią, brak amunicyi, brak grosza... czuli wszyscy. Papierki kursujące nie wzbudzały wielkiego zaufania, choć się na nich pisał Kościuszko. Płynęły wprawdzie ofiary, które dzienniki ogłaszały, lecz te na ogromne potrzeby wojsk starczyć nie mogły; Kościuszko zmuszony był zezwolić na zasekwestrowanie depozytowych sum i kosztowności.... Musiano powołać ludzi po jednemu z dymów dziesięciu....
Dla obudzenia ostygającego ducha Bogusławskiemu oddano teatr, zalecając, by patryotycznemi sztukami starał się go utrzymywać. — Po kościołach mieszczanie i duchowieństwo paradnemi nabożeństwy za poległych przypominali obowiązki względem kraju. — Wszystko to nadaremném było przy jego wycieńczeniu, znużeniu i wyczerpujących ofiarach, jakie zeń wojska obce wycisnęły....
Niepokój zaczynał owładać Warszawą. Nie mięszałem się już do żadnych narad, lecz mógłem bodaj ulicą przechodząc widzieć — jak lud się trwożył i upadał... i jak w miarę tego zamek i partya królewska nieznacznie wprawdzie głowę podnosiła i wpływ odzyskiwała.
Kościuszko się wcale nie pokazywał w Warszawie; raz podobno ulicami przejechał i trzymał się obozu swego pod Mokotowem, zkąd czynił po cichu wycieczki.