Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   121   —

wcale, głuszyły tylko; jednego domu nie zapalili nam a ludzi strata była prawie nieznaczna...
Odpieraliśmy niemal każde ich pokuszenie się i dział nigdy nie dali ustawić, gdzie chcieli.
Ale były i chmurki na tém piękném niebie nadziei pełném... Nie zbyt był Naczelnik rad zaprowadzeniu asygnat, które naówczas puszczono w obieg mimo jego woli; nie koniecznie trafném znajdował zapowiedziane zabieranie dzwonów i sreber kościelnych, przeciw któremu wielu sarkało, — bo dobrowolnych ofiar dość było a lud nasz pobożny źle to rozumiał...
Jeszcze gorzéj z rozkazu tych, którzy dworowi i królowi byli przeciwni — postąpiono sobie zacząwszy drukować w Gazecie wolnéj papiery, które znaleziono u Igelströma, i kwity osób, które od niego płatne były. Kołłątaj nie lubiący Poniatowskiego i srogi mając żal do niego jeszcze od Targowicy, poddmuchnął wydanie tych rachunków, w których i królewskich sześć tysięcy dukatów umieszczone było...
Zerwała się tedy sroga burza na zamku, że w ten sposób jątrzono lud przeciw Poniatowskiemu, wskazując go jako zdrajcę... Lament podniesiono okrutny, przyleciał książę Józef do Naczelnika z wymówkami i żalem... A że Kościuszko w chłodnych był naówczas już stósunkach z ks. Kołłątajem, wyprawiono mnie z biletem do Zakrzewskiego, aby ogłaszanie tych brudów nie w porę powstrzymał... Król listem do Gazety wystósowanym się tłumaczył...
Pamiętny mi jest ten dzień i tém, żem już powracając od prezydenta napotkał w mieście Jutę...
Prowadziłem konia w ręku i szedłem zwolna Krakowskiém przedmieściem, wcale się nie spodziewając jéj widzieć a myśląc mimowolnie o niéj, gdym usłyszał nazwisko moje, które mnie jakby ze snu przebudziło. Podniosłem oczy i spostrzegłem ją stojącą naprzeciw samą jedną a tak bladą i zmienioną, żem się przeląkł... Pospieszyłem ku niéj co prędzéj.
— Anim się o was, panie poruczniku, dowiedzieć mogła, rzekła mi, ani was nigdzie spotkać. Cóż to za szczęśliwy dzień! Chodziłam do kościoła, Bóg mi dał was zobaczyć...