Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   114   —

Czytał tak całą, dosyć długą mowę Robespierra, któréj słuchano w milczeniu, przerywając tylko niekiedy nieśmiałemi wykrzyknikami.
Gdy przyszedł ku końcowi do miejsca, w którém Robespierre się odzywa:
— Wielka masa ludu francuzkiego jest dobra, kocha sprawiedliwość i wolność, poświęca za nie wszystko, co być może najmilszego na ziemi. Mała tylko cząstka ludu tego jest tak jak za czasów monarchii lekkomyślna, gadatliwa, próżnująca, panowania chciwa i intrygi knująca. Tę klasę oszustów i hypokrytów wytępić nam koniecznie należy.
mówca podniósł głos a przytomni poczęli klaskać i powtarzać: — Wytępić zdrajców i oszustów.
Czytał późniéj jeszcze mowę Barrota a na ostatku historyjkę wdowy Delcamps, patryotki, któréj konwencya wyznaczyła 1200 liwrów pensyi za to, że w oczy rojalistom, kłuta bagnetami, wołała: — Niech żyje Rzeczpolita!
Umiejętny wybór nowin z Francyi wielce zajął słuchaczów i odwrócił szczęśliwie uwagę ich od spraw domowych.
Dosyć długi czas trwające posiedzenie obiecywało jeszcze pociągnąć się dłużéj, gdym pożegnał mego towarzysza, sądząc, że tu zechce pozostać, i zabierałem się odchodzić — nie puścił mnie wszakże.
Ciężył mi bardzo i radbym się go był pozbył, nie miałem sposobu. Wygadałem się, że idę do domu, Drogomirski przypomniał sobie, iż dawno Mańkiewiczów nie widział, i zabrał się razem. Zaczynała mnie niepokoić ta wielka serdeczność człowieka, ku któremu wstręt czułem jakiś. Mógł się nawet poznać na tém z milczenia mojego, że mi wcale nie był miłym, nie odbierało mu to jednakże humoru ani uprzejmości dla mnie.
Im jawniéj przekonywałem się, że chciał mnie wybadać, tém mocniéj zamykałem się w sobie. Sama ta myśl, iż mnie miał za żaka i dla tego nasiadł się odemnie dostać języka, już mnie niecierpliwiła.
W milczeniu przyszliśmy do Mańkiewiczów, gdzie jeszcze historya prymasa była na stole. Drogomirski