Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poczuł łamanie w kościach i kazał się chłopcu wysmarować opodeldokiem, w którego wierzył skuteczność. Nazajutrz kąpiel, zapach jego zdradliwy, starość obrzydłą przypominający, miała złagodzić. Zasnął z uśmiechem na ustach.
Następny dzień jeszcze pozostawała Maniusia w Warszawie, chciała ją Karolce pokazać. Komornikowi wypadało towarzyszyć im, lecz na samą myśl, że go spotkać mogą z tym zakazanym towarem znajomi, tupet mu na głowie powstawał. Wytłómaczył się przed Maniusią, że aby ją nie kompromitować, nie wypadało im jeździć razem. Najął jej na cały dzień znajomego dorożkarza, powiedział gdzie miał jechać z niemi, a sam obiecał się dopiero na wieczór.
Spędziwszy dzień w towarzystwie młodzieży, aby nie zrywać z nią, komornik poszedł o mroku do hotelu Krakowskiego. Zastał Maniusię i córkę jej rozgorączkowane jeszcze Warszawą. Nie mogły się wstrzymać od pytań, opisów, uwag najpocieszniejszych. Karolka nawet śmiałości nabrała i wystąpiła przed przyjacielem mamy z całą swą pół-dziecinną żywością i paplaniną. Komornikowi tak przypomniała Maniusię, że aż mu się zrobiło przykro, smutno i dziwno. Nie wyobrażał sobie, aby natura mogła dwa typy reprodukować tak wiernie, jakby w jednej formie odlane były.
Ponieważ Maniusia już stanowczo się nazajutrz do dnia wybierać chciała, aby w hotelu za jedną jeszcze dobę nie płacić, przyszło do stanowczej rozmowy. Pampowski na wychowanie Karolki dawał, tytułem pożyczki (aby nie obrażać matki), po dwa tysiące złotych rocznie. W dodatku skłamał, że miał w pewnym dworku mieszkanie darmo dla nich.
Miała więc Pędrakowska natychmiast spieniężyć remanenta i przybywać do Warszawy, a dla uniknienia złych języków, komornik przyrzekał rzadko bywać i — nie dawać najmniejszego powodu do obmowy. Wdowa i Karolka były szczęśliwe i mocno pomięszane. Pannie kazano dziękować, co dopełniła