Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W pocie czoła.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dano nam tę pamiętną dla mnie górkę na któréj z Fabusiem niegdy odprawialiśmy rekollekcje...
Tam w téj izdebce naszéj nawet sprzęty téż same stały i zmienionego nie było nic. Na ścianie gdziem wyskrobał nazwisko moje, znalazłem je, jakom napisał przed laty.
Zrana powołano mnie do Podstolica, którego znalazłem w tureckim chałacie nad filiżanką czekolady. Chciał mi wyrazić wdzięczność swoją, bo teraz gdy pieniądze miał dostać, już o tém, czém je okupił, nie myślał. Był w humorze doskonałym, ciesząc się podróżą do Karlsbadu i do Francyi. Przyznał mi się téż, iż byle rozwód otrzymał, miał już pewność ożenienia nowego z księżną... podobnie jak on sam rozwódką, a dziedziczką dóbr wielkich, która dlań była z afektem od dawna.
Na ostatku zmusił mnie, jak powiadał, na suwenir, abym przyjął od niego parę pistoletów, cale pięknych srebrem kutych, które, ażeby się nie obraził — zabrałem, choć mi po nich nic nie było.
A ponieważ o Kasztelanie mowa, muszę dopowiedzieć jaki go los spotkał późniéj.
Powędrował do wód jak zamierzał, rozwód téż stanął i na małżeństwo się nowe zbierało, gdy zachorzał ciężko... Przywieziono go do Warszawy, gdzie jeszcze czas jakiś kawęczał i umarł. Po którym ma-