Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cu ze dwie niedziele. Co tobie pan zrobi? Chodźmy, chodźmy. — I ruszyli się do wyjścia, kiedy drzwi skrzypnęły, otwarły się, i pokazała się we drzwiach Ulana.
Zobaczywszy ją, zrazu języka w gębie zapomnieli. Oxen wstał z ławy trzęsąc się z gniewu.
— Nie bijcie w karczmie — rzekł Lewko — bo zaraz do dworu doniosą.
— Wieczerza gotowa, chodźcie do domu — odezwała się Ulana drżącym głosem, udając, że niczego się nie domyśla, choć część rozmowy z podedrzwi słyszała.
— O! jakto ty mnie czekała — rzekł jéj mąż wymykając się za nią. — A kto tobie dopomagał mnie czekać? A nie tęskniłaś za mną.
— Jakby nie tęsknić?
Oxen zżymał się ze złości, aż wreszcie oddaliwszy się już od karczmy i widząc, że towarzysze jego zostali za nim daleko, porwał się do niéj. — A dobrze tobie było z panem zabawiać się, ha!