Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ty jemu dwa, a on tobie tysiąc. Będziemy teraz pilnować Ulany: zjé czorta kiedy nas oszuka; a jakby na moją radę. Tu stary uciął i głową pokiwał. — Ale ja darmo z radą, bo wy jéj nie posłuchacie...
Tu arendarka podała wódkę i zaczęła się ceremonia częstowania.
Nalano kieliszek, spełnił go częstujący z życzeniem:
— Dobrego zdrowia wam.
— I wam ojcze. Do was.
— Do was.
I kłaniali się sobie i pili małemi hausty, a Lewko mruczał:
— Chcecie żebym ja wam powiedział, może wy nie pamiętacie. Toćto i z moją było, póki była młoda. Cały dwór za nią biegał, i pokoju nie było, aż ja jednemu furmanowi grzbiet wyłatał, a żonę tak obił, co się potém cienia swojego bała, a tak była poczciwa, że na nikogo nie spojrzała nawet.
— Oj bo — rzekł stary — co innego z furmanem, a co innego z panem. Co wrona, to nie ja-