Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ułasa nie mówił słowa; na porady tajemne do ucieczki, skinieniem ręki tylko odpowiadał i uśmiechał się szydersko. W tydzień, znaleziono go na posłaniu zrana nieżywym. Nie było znaku gwałtownéj śmierci na nim, ale żadna choroba nie poprzedziła jéj. Wezwany lekarz nie potrafił wytłumaczyć nagłego zgonu inaczéj, jak silnym przestrachem i zgryzotą. Ale ludzie szeptali, że z wieczora żegnał się ze swemi i nadzwyczaj był mowniejszy; że przed kilką dniami stara Hrypyna jakieś mu ziele przynosiła. Samobójstwo jednak dowiedzioném być nie mogło, choć moralne za niém mówiło przekonanie.
Ulana dowiedziała się o śmierci męża i nie wzruszyła się nią wcale. Dopiéro po kilku dniach rozmysłu, łzy puściły się jéj z oczu i zapragnęła widziéć dzieci. Przyniesiono je: popłakała trochę nad niemi i wróciła do pokoju chorego.
Ona nie pojmowała swego występku, tak głos sumienia zagłuszył w niéj ognistą namiętność, ofiarami i cierpieniem wzmagającą się jeszcze. Nawet macierzyńską miłość, to nowe życie, stłumiło w niéj prawie; ona została za