Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ogień podłożony widocznie. Idź wacpan do chaty Oxena, zobacz czy jest w domu, wziąć go i związać.
— Nie ma — odpowiedział p. Linowski — wczoraj z wieczora widzieli go wszyscy wyjeżdżającego do lasu na nocleg i po drwa. Dopiéro dziś rano ma powrócić.
— Wziąć go, gdy powróci.
To rzekłszy, wszedł Tadeusz do ocalonego domu i rzucił się na kanapę, na któréj niedawno tak swobodny i spokojny usypiał przy boku Ulany. Znużony, uczuł dreszcz przebiegający po ciele: piekło go wewnątrz, oczy nabrzmiały, w piersiach brakło powietrza — miał gorączkę.