Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pędził za stołem w karczmie, pijąc sam, częstując drugich; ale trunek nawet nie rozwiązywał mu ust: milczał jak kamień i niekiedy tylko przekleństwo zwyczajne: sto czortów ich.... wybiegało świadcząc, że czuł coś przecie.
Pauluk i Lewko widząc go umyślnie obojętnym, dali mu pokój i więcéj nie wspomnieli o żonie. Ułas mówił, że ma rozum; ale dodawał: — miéćby już tobie cały rozum i nie rzucać gospodarstwa, nie opuszczać rąk, kiedy przyszedł dobry czas, myśléć o sobie. A to ty tylko w karczmie siedzisz, pijesz i o chacie nie myślisz. Proś codzień, durz, zabiéraj: przynajmniéj pobogaciejesz i dzieciom dasz chleba kawałek.
Oxen nic nie odpowiadał, ruszał ramionami, zapalał fajkę i szedł z węzełkiem groszaków do karczmy. Stary sam musiał myśléć o wszystkiém teraz. Synowa szalała, syn pił, i gdyby nie on, chudobaby wyzdychała i pole zaodłogowało.
Jednego wieczora, Oxen powrócił wcześnie do chaty i zaczął się krzątać żywiéj niż zwyczajnie; napełnił chlebem torbę, przyrządził