Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wieśniaczki, proste kobiéty, kochają rzadko, bardzo rzadko; ich miłość, to fenomen, to ten kwiat aloesu raz w sto lat; ale kiedy wykwitnie, o! to kwiat nad kwiaty: pełen siły, wdzięku, woni; on zwiędnie a z nim krzak usycha. Na niezużytém sercu wszczepia się miłość na wieki.
Tydzień minął, i Tadeusz już rozważał, już myślał, już się oglądał. Ona rosła w namiętności tylko, i gwałtowność jéj jeszcze podsycając nieco słabnącą miłość pana, utrzymywała go kochankiem. Ale już rozum częściéj i głośniéj przemawiał do niego, już znowu szydził i za czas milczenia wypłacał się nieprzerwaném gdéraniem.
Tymczasem Oxen powrócił, ale to nie zmieniło bynajmniéj stosunków. On zdawał się dobrowolnie nic nie widziéć, na nic nie uważać: ponury, chmurny, milczał uparcie, ani okiem rzucił na żonę, ani jéj spytał gdzie była. Obchodził się z nią jak z obcą zupełnie, a jednak wszystko widział, wiedział o wszystkiém: cóż mu się stało? Nieraz i Ulana pytała się siebie: zkąd tak nagła zmiana. To wzgardliwe milcze-