Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ubrałem furmana, nauczyłem się grać w preferansa i chłopom pod karą najsroższą przykazałem się nazywać panem rządcą.
Tymczasem rzuciłem okiem po okolicy, czy gdzie panienki nie napatrzę; a tuż pod bokiem siedziała jakby się dla mnie urodziła... Byłato córka dzierżawcy, który na starość kupił sobie trzech chłopków, gospodarzył i zmarłszy jedynaczkę z matką zostawił... Choć część ta była wcale nie zła, ale kobiecięta rady sobie dać nie mogły, zadłużyły się, żydzi opadli, Abraham stał się plenipotentem i kiedym pierwszy raz przyjechał, już nad niemi administracja wisiała... Panna była śliczna jak lalka, gospodyni co się zowie, imię piękne, speranda sukcesji po wuju, który mógł lada dzień umrzeć i całą wieś zostawić, bo już na astmę zapadł... a kawalera ani jednego. Ja tedy w konkury, a naprzód niedoimkę z kieszeni zapłaciłem i od administracji uwolniłem cząstkę, potem nuż się przysiadać; nawet trochę kłamałem przed niemi, że niby coś naksztalt dzierżawy trzymam... Kobietom gwałtem potrzeba było opiekuna, oświadczyłem się, przyjęto, przyśpieszam ślub, żenię się...
— E he! pomyślałem sobie zaraz, kiedy tobie Filipku idzie tak jak po maśle, tylko zażądasz, to i jest, bądźże serce śmielszy i nie kontentuj się lada czem. Tak też zrobiłem, i najtyczankę sprzedawszy, koczyk sprawuję, lokaja przyjąłem, i całąm gębą pan. A cóż proszę JW. pana, w pokojach napatrzyłem się jak panowie chodzą, siadają, jedzą, mówią i milczą, tom małpować potrafił, nawet siud tud i francuzczyzna mi się odbijała... Z daleka ani by mnie kto poznał, żem rądle czyścił... W pół roku po ożenieniu, buch, wuj umiera, i sukcesja sama do rąk idzie... E! tu już żartu nie ma, kiedy pan to pan! Słuchajno Filipku kochanie, mówię sobie, nazwę cię czterema literami, jeśli nie pójdziesz daleko... widocznie ci się dola śmieje, a no śmiało!...
Zadarłszy tedy nosa ruszam; a żonę miałem potulną jak gąskę, poczciwą, łagodną, i jeszcze gdyby nie