Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Syn marnotrawny.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak przy grze i tutaj rej wodził.
Szczęściem, że gospodarza nie tknął, bo ten sławny z nieustraszonego męztwa, drażliwym był i burzliwym; zato gości przy stole Wicek nie oszczędzał, a że się gniewali, hetmana to bawiło. Kilka razy zdawało się, że przyjdzie do szabel, lecz rozgrzanych zmitygowano.
Suchorzewski, który już był mocno napiły, a tém gadatliwszy, iż mu się język plątał, począł na młodzież wygadywać.
— Coto, mosanie! teraz za ludzie! — bełkotał — od naparstka się to spije, a potém... oto tak jak książę generał, nieprzymawiając, tylkoby spało! U nas bywało przecie inaczéj!.. u nas po bankiecie, na konie; w pole, w las aż się kurzy. Dziś po kieliszku jednym, drugim, nikt się już na siodle nie utrzyma.
Hetman, który słuchał, dopijając kielicha, wybuchnął.
— Kłamiesz Suchorzewski! i ja stary dowiodę ci to.
Napuszył się trochę Suchorzewski.
— Hetman do tych nie należysz, o których mowa! — zawołał.
Branicki się obejrzał po otaczających.
— Mości panowie! kto mi druh, ten ze mną! Dalipan, Suchorzewski ma doskonałe pomysły.
Skinął na hajduka.
— Siodłać konie! ile jest na stajni!...
Noc była pogodna, ale czarna jak atrament, a we wszystkich głowach szumiało; jednakże nikt się nie wymawiał.
— Na konie i na Wolę! tam dolejemy! bośmy tu nie dokończyli jak należy; nikt się z nóg nie zwalił, a po naszemu, trup być musi!...
Jeden ze starszyzny mruknął:
— Jak acaństwo w taką noc na szalone konie wsiądziecie i po szalonemu popędzicie, gotów być trup naprawdę.
Suchorzewski rad się był wycofać.
— Hetman żartuje! — rzekł pocichu.
— Ze mną niéma żartów! — odparł zagadnięty. Obejrzał się po swoich. Jeden z pierwszych Wicek się stawił do boku.
— Jedziemy! słowo się rzekło, a będzie trup! no, to co?
— Konie! konie! — wołał hetman niecierpliwie.
Zawieruszyło się w sali i niektórzy ichmoście wysuwać się zaczęli, aby na skręcenie karku nie leciéć, wiedzieli bowiem, że istotnie z Branickim żartów nie było. Jeździł doskonale, a podżegnięty nie