Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stańczykowa kronika od roku 1503 do 1508.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to się pokazowało. Otóż od tej chwili chodziłem i jeździłem z nim wszędy, nieodstępnym będąc.
Nim przyjdę za się do jego sławnego panowania, którem całe przeżył, opowiem tu jeszcze, co się mnie jednego tyczy, a choć to w kronikach nie miejsce, własnego żywota wypadki zapisować, ale mnie to ujdzie, bo jaki pisarz takie pisanie.
Z młodych lat, nie byłem nigdy kobieciarzem, ani mnie kiedy skusiła podwika by najsubtelniejszą okrywała postać. Było ich dość w Krakowie, co ząbki wyszczerzały, a żadna mnie przecie nie ujęła, abym za nią poszalał, jak to drudzy czynią. Ale jeden dziś, drugi jutro, musiałem i ja głupstwo zrobić, a w miłostki się uplątać. I napadło mnie to w Wilnie. Kiedyśmy tu z Aleksandrem przybyli, tak sroga była trwoga od choroby królewskiej i Tatarów, że mnie błazna cale nie potrzebowano, bo wszyscy ze trwogi pobłaźnieli. Anom chodził samopas po miastu z innymi, upatrując ludzi, aby się z nich śmiać po swojemu. Tylko suknię onę błazeńską zrzucałem gdym na miasto wychodził, bo było się w niej pokazać na ulicę, toś się nie opędził chłopiętom, które za tobą biegły, a wżdy błotem i kamieńmi ciskały. Trefnisia bowiem nie wiem czemu za bezecnego wszyscy mają, a choć się z niego śmieją króle i pany, choć go na dwór przyjmują, przecież go prosty lud, jak kata albo psiego zbójcę omija, i nikt by mu ręki nie dał, gdyby wiedział, co zacz jest, Mało tam twarzy mojej znano na mieście, a gdym chodził, to w barwie dworskiej, nie w szachowanej sukni, i takem był z różnemi po gospodach się zapoznał, a drudzy i do domów zapraszali. Był tam jeden bogaty kupiec, który się zwał Boim z dawnej uczciwej mieszczańskiej familij, której i we Lwowie i po innych miastach Rusi Litewskiej dość się rozpleniło. Ten razu jednego, (a był bardzo ciekawy nowin) poprosił mnie na miód do siebie, aby się czego dowiedział. Nałgałem mu za się wiele, bo był tak łatwowierny, że byle siako tako bajkę sklecić, to ją brał za świętą prawdę i nosił z nią wszędy,