Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stańczykowa kronika od roku 1503 do 1508.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wysokich kopjach wieźli dziewięć szkaradnych głów tatarskich. Ujrzał ich kniaź, a i o więcej nie pytał, ujrzał kanclerz a wnet kazał dworowi królewskiemu gotować się do drogi, królowa za się Helena przez okno zamkowe, obaczywszy przypadkiem, one posoką zlane pyski pogańskie, cale bez duszy padła. Rozruch tedy stał się około króla wielki a niewypowiedziany. Sam król niechcący dowiedział się o blizkości Tatar, od czego gorzej omdlał i osłabł. Biskup tylko i kanclerz głów nie potracili, a kniaź także, który już gotował się dowodzić szlachcie i iść przeciw poganom. Reszta dworu targała się jak w ukropie, nie wiedząc co czynić, ten uciekł, ów wrzeszczał, inny co pod ręką było chwytał, dzwony biły trwogę, mieszczanie płakali wśród rynku ściskając za nogi kniazia i prosząc aby ich z żonami i dziećmi ratował. W ulicach czysty obóz, bo pełno było szlachty z różnem uzbrojeniem, różnych lat i postawy, która miała iść na Tatar. Jedni konie siodłali, drudzy na kamieniach szable ostrzyli, inni na ochotę pili i wrzeszczeli. Mieszczanie co bogatsi to do kolas, do wozów, zaprzęgali, co kto miał pakowali, żony i dzieci płaczące sadzali i tak gościńcem wileńskim ku Wilnu snuli się, prowadząc za sobą bydło, gnając kozy, owieczki i świnie. Widok to był, gdyby nie strach od Tatara, śmieszny a dziwny tego powszechnego popłochu, krzyku, tumultu i wielkiej bojaźni.
Na zamku też u naszych nie lepiej, bo gdy król jęczy a królowa we łzach się rozpływa, dworacy głowy swoje tracą, patrząc na te Tatarskie. Co kto krzyknie w ulicy, a było wrzasku nie mało, to im się zdaje, że już poganie na karku siedzą, wyglądają przez okienka porywają się do szabel i rusznic.
Kanclerz Łaski jakom rzekł wyżej, cale głowy nie postradał, pocieszali oni króla siedząc u jego łoża, tem, że na Tatar zgotowało się już było dziesięć tysięcy szlachty, która ich walcząc na swoich śmieciskach łacno odeprzeć mogła by ich i dwoje tyle było. Szło tu tylko o wybranie wodza, a jako najpierwej nasuwał się kniaź Gliński, który się rycerskiemu rzemiosłu nietylko