Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

okiennice i firanki osłoniły dzień jeszcze jasny, aby illuminacya wcześnie zapalona lepiéj się wydać mogła. Państwo młodzi siedzieli obok siebie w pośrodku stołu, naprzeciw piramidy cukrowéj, wystawiającéj ogromną grecką świątynię. Zygmunt, który dosiągnął szczytu życzeń, mógł być jeżeli nie szczęśliwym, to dumnym. Olimpia blada siadła przy nim, jak skazana na śmierć istota... Okiem zgasłém powiodła nic nie widząc po sali... niedostrzeżona łza powlokła je mgłą. Szambelan za to, zakładając serwetę pod brodę dla zabezpieczenia swych dekoracyj od sosów, miał minę tryumfatora... Reszta gości, śmiejąc się i rozpatrując w twarzach głównych artystów dramatu zajmowała miejsca... Służący w białych rękawiczkach roznosili już zupę...
Możeż być co nudniejszego nad ucztę podobną, ceremonialne jedzenie z obowiązkową rozmową, wśród których ceremonia zawadza jedzeniu, jadło przeszkadza rozmowie, i nie wie się najczęściéj ni co się jadło, ani jakie się powiedziało niedorzeczności? Nikt nie uważał pewnie ani się dziwił, że Olimpia nic do ust nie wzięła, że pan młody pił tylko wino, które sobie machinalnie nalewał... kilka razy próbował z cicha odezwać się do żony, która zwróciła się do niego, posłuchała, nie zrozumiała snadź i odwróciła się. Z drugiéj strony siedział ojciec szambelan, żarłok i smakosz, który czuł się w obowiązku bawić synową, a szatan obżarstwa kusił go na te wszystkie przysmaki, iż dławił się rozmową razem i jedzeniem.
— Jedźcie państwo, kiedy już taki jest powszechny zwyczaj teraz, mówił do Olimpii wdzięcząc się stary, — ale powracajcie rychło... Ja tymczasem dołożę starań, aby urządzić méj drogiéj synowéj, królo-