Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do uczynienia wrażenia, iż był człowiekiem, z francuzka mówiąc, najlepszego świata.
Powitano go bardzo mile. Sam radca uprzejmy dla wszystkich, przy pierwszych już odwiedzinach bacznie rozpatrując się w młodzieńcu, na którego miał podejrzenie (jak i na innych), że się starać może o Olimpię, uderzony był jego rozsądkiem, wytrawnością i tonem doskonałym.
Prawda każe przyznać, iż Zygmunt jak dobry wirtuoz, grał zawsze z takiego tonu, jakiego mu było potrzeba, i doskonale się od razu do pana radcy dostroił... Zupełnie w innym tonie przedstawił się on pani radczyni, która nim była zachwyconą, wyznał jéj bowiem, że miał ten szczególny gust, iż dojrzalsze kobiety przenosił nad młode, że dla niego une femme de quarante ans była ideałem. A że pani nie przyznawała się do więcéj nad czterdzieści, wzięła to do siebie. Tak dawno biedna nic podobnego nie słyszała!
Zgodne pochwały ojca i matki, to unisono prawie niesłyszane, uczyniło wrażenie na pannie Olimpii, ciekawa była poznać człowieka, który potrafił się razem jéj ojcu i matce podobać.
Odwiedziny przypadły w godzinach poobiednich. Konie z całą paradą zostały przed gankiem pałacowym. Nierychło, ale z pośpiechem wyszła sama pani, tym razem mając z sobą córkę.
Trudno opisać Olimpię. Nawet pan Zygmunt, który widział tyle, przeżył i był pewien, że mu już wszystkie niemal typy niewieście doskonale są znane, z podziwieniem znalazł w niéj nowy... Uderzyła go najprzód piękność, wzrost, kibić, kształy, majestat chodu, dumna osada głowy, jakby do dźwigania korony