Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Drzemie nieprzytomny... mówi zupełnie od rzeczy... Doktor stanowczo zakazał wpuszczać kogokolwiek...
Z tą niespodziewaną nowiną Klara poszła do Olimpii, która się spodziewała co chwila ukazania się barona. Po twarzy przyjaciołki łatwo poznała, iż się coś nowego i niedobrego święci.
— Gdzież baron?
— A! stało się czego nikt przewidziećby był nie mógł. Po wczorajszéj snadź rozmowie ze mną — leży chory w gorączce...
— Chory? w gorączce? ale możeż to być? zawołała Olimpia. On? chory? ze zgryzoty? ze zmartwienia? on? Wierz mi Klaro — widziałaś go? — to podstęp, to fałsz!...
Hrabinę uderzyła ta myśl; śpiesznie pobiegła nazad na drugie piętro... Drzwi tym razem były zamknięte; wyszła bona, ale zamiast rozmowy z nią, gwałtem wcisnęła się Klara na palcach do pokoju i aż do łoża Zygmunta.
Leżał w istocie w gorączce wzmagającéj się coraz bardziéj; wodząc oczyma nieprzytomnemi i bełkocąc wyrazy niazrozumiałe, rzucał się, jęczał i krzyczał. Choroba wcale nie była udaną, ani przesadzoną. Hrabina cofnęła się przerażona, i wróciła do Olimpii.
— Nie ma najmniejszéj wątpliwości, że leży w okropnéj gorączce, rzekła pomieszana. Doktora czekają po raz trzeci. Zdaje się, że rzecz bardzo seryo...
Są chwile, w których nawet taka wiadomość nie czyni wrażenia żadnego, zwłaszcza gdy choroba dotyka człowieka, który nam przewinił wiele. Oilimpia