Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To też głos jéj stawał się coraz łagodniejszym, i po wybuchu, którym Zygmunta zwyciężyła, z kobiecą przebiegłością zaczęła tę ranę, którą zadała, goić powoli i obwijać.
— Jedynym środkiem wyjścia z tego położenia, dodała w końcu, jest rozwód, a raczéj unieuważnienie małżeństwa. Ono pana zrehabilituje, a Olimpia będzie się starała straty i zawód jego ofiarą chętną nagrodzić. Rozwód nie może nastąpić natychmiast; umówiwszy się raz oń, może pan swobodny czekać...
Baron milczał. Po chwili, nie odpowiadając nic-wstał z kanapy, pożegnał ją lekkiém skinieniem głowy, i wyszedł... Hrabina, która się spodziewała dłuższéj rozmowy i jakiegoś stanowczego końca, nie umiała nawet sobie zdać sprawy ze skutków téj kłótni i spotkania, i to ją niepokoiło. Na twarzy Zygmunta, gdy wychodził, nic widać nie było, oprócz podraźnienia i cierpienia....
Cofnął się do swojego mieszkania i pozostał w niém przez resztę dnia... Chwila to była w życiu jego stanowcza... wyrazy hrabiny przyprowadzonéj do gniewu, nieosłodzone niczém, surowe, obelżywe, obrażające, uderzyły w niego ciosem śmiertelnym, ale odżywiły w nim niedobitego jeszcze, szlachetniejszego coś, co na dnie duszy zostało....
Cała sromota postępowania dotychczasowego, cała gorycz następstw jego padły nań i wywołały zwrot, do jakiegoby w życiu nigdy może bez tego zdolnym nie był. Bezsilny w obec skutków popełnionego błędu, zbolały, pierwszy raz powiedział sobie: „Czy mogę się dźwignąć? czy potrafię się oczyścić?...”
Czuł się tak znikczemnionym, tak poniżonym, w jednéj godzinie wypił tyle goryczy, przeznaczonych