Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Serce i ręka.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

many powoli... Postanowił, jak tylko te panie powrócą, rozmówić się otwarcie — ale z kim? Nie był jeszcze pewien... Z żoną nie chciał zrywać zupełnie; wolał więc spróbować obudzić współczucie w Klarze, któréj znał dość łatwo zmieniające się usposobienia, pod wrażeniami nowemi.
W progu hotelu, na zapytanie o te panie, szwajcar mu odpowiedział, iż właśnie powróciły przed niedawną chwilą. Poszedł więc do hr. Klary.
Miss Drader siedziała sama w salonie nad książką, pani saméj nie było.
Grzecznie bardzo Zygmunt poprosił jéj, czyby Klary na chwilę rozmowy nie raczyła wezwać. Angielka dość kwaśno spełniła żądanie. W chwilę potém otworzyły się drzwi zamaszysto, i Klara hałaśliwie weszła, chcąc wielką swobodą ruchów i udaném roztrzpiotaniem pokryć pomieszanie i pewną obawę. Domyślała się, jeśli nie wszystkiego co ją spotkać miało, to przynajmniéj kłopotliwych pytań... Zygmunt i ona zmierzyli się oczyma. Klara wyczytała w nim spotęgowane zniecierpliwienie i gniew; on widział, że była winna i potrzebowała się sama odurzyć nieco, aby jego wywieść w pole. Niespokojnie i gorączkowo wyglądała.
Miss Draper domyślając się, że jéj przytomność była zbyteczna, zabrała swoją książkę i wyszła. Zygmunt stał milczący.
— Pewnieś się pan zdziwić musiał, nie zastawszy nas dziś rano? odezwała się Klara. Olimpia potrzebuje rozrywki, musiałam ją wywieźć na cały dzień...
— Czy i pan Fratelli towarzyszył paniom w téj wycieczce? zapytał Zygmunt.