Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziny: co-to za jeden był ów Piatnicki, za którego Czuryłę wzięto.
Zarumieniła się nieco Wojewodzina, uśmiech smutny przebiegł po jej ustach zbladłych — namyślała się trochę nad odpowiedzią, lecz nienawykła do półsłówek i tajenia nawet najdrażliwszych rzeczy, rzekła spokojnie:
— Stare to dzieje, panie Podkomorzy — śmieszno je już dziś, starej, jak ja, kobiecie, wspominać. Piatnicki ten był na dworze ojca mojego; ja byłam naówczas młoda, roztrzepana, spragniona życia, którego nie znałam. Otwarcie panu powiem, lubiłam go bardzo, on się kochał we mnie. Naturalnie, ojcu nieboszczykowi stosunki się nasze nie podobały.... Znalazł go raz u nóg moich.... klęczącego.... i srogo się pomścił na nim.... Znałeś pan ojca mojego i jego dumę. Mnie wywieziono.
— Piatnicki mszcząc się zniewagi swej, strzelił do księcia.
Tu zamilkła Wojewodzina, zacięła usta, łza jej z oczów pociekła. Podkomorzy siedział strapiony, że wywołał wyznanie tak przykre; lecz wnet wstała Wojewodzina, pożegnała się pośpiesznie i odjechała.
Wszystko razem kombinując później na osobności Podkomorzy, przyszedł do tego przekonania, że w istocie ów Czuryło musiał być Piatnickim. Szczególniej zatem przemawiało jego zajęcie się interesami księżnej, choć, nie wiedziano w Kurzeliszkach, z jakiemi ono ofiarami było połączone.
Uwaga na chwilę od nieszczęsnego rezydenta oderwaną została przybyciem prawdziwie niefortunnem, samego Wojewody, który, wierny przywiązaniu swojemu do żony, stęskniwszy się za nią, je-