Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

działem o tem jego postanowieniu! Był u mnie dopóźna.
— Jakto! i nie starałeś się go wstrzymać? zreflektować?
— Pracowałem nad tem długo, i wszelkiemi siłami, lecz to człowiek twardy w postanowieniach. Nie mogłem wymódz na nim nic. Zostawił w moich rękach papiery jakieś — i — jak mówił — testament. Napróżnom się dowiadywał: gdzie się chce udać, gdzie go szukać mamy? odpowiedział mi, że sam nie wie dobrze, dokąd się schroni.
— Nie mówił co go do tego skłoniło? — spytał Podkomorzy.
— Nie wiem, wyrozumiałem tylko z tego, co kilkakroć powtarzał, że nikomu ciężarem i przyczyną niepokoju być nie chce. Wyjechał z żalem. Kazał mi jeszcze pożegnać państwa
Cały wieczór mówiono tylko o Czuryle; przyznał się staruszek, do tego, że go niepotrzebnie badał i tem mu przykrość mógł uczynić. Z rodzajem gorączki położył się spać, a nazajutrz, choć zwykłe poszukiwania Czuryły, nigdy do żadnego nie doprowadzały skutku, kilku ludzi w różne strony, do miasteczek porozsyłano na zwiady, czy go gdzie nie znajdą. Pan Szczepan widząc ojca tak zalterowanym, sam też się krzątał i robił co mógł.
Proboszcz, który wiedział o stosunkach Czuryły z Adryanem, pojechał w tym celu do Borków. Tu się dowiedział, że Czuryło był dniem wprzódy i pod słowem honoru zakląwszy Adryana, iż nikomu adresu jego nie da i nie pokaże, na wypadek potrzeby jakiej, dał mu wskazówkę, dokąd ma wysyłać listy. Nie mógł proboszcz wymagać od synowca, aby tajemnicę poręczoną zdradził, lecz polecił mu