Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sekret pana Czuryły.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z powodu blizkiego pokrewieństwa, kto wie coby było z weselem się stało, możeby je odłożyć musiano; lecz posłaniec, który wiózł żałobną tę wiadomość, przybył już po wszystkiem. Razem ze smutną tą wieścią, nadeszła i druga, że córka księcia, znudzona trzecim mężem i życiem w stolicy, bodaj tu na partykularz miała przybyć, do jedynych dóbr, jakie jej pozostały. Rządzca odebrał rozkaz, aby stary dom urządzono jaknajwytworniej, ogród oczyszczono, i przygotowano się na przyjęcie pani. W sąsiedztwie wiele o tem mówiono; cieszyli się jedni, trwożyli drudzy, ciekawi byli inni, bo o Wojewodzinie fama wiele rzeczy dziwnych rozpowiadała.
Markotnym był z tego powodu Podkomorzy szczególniej — bo z reputacyi nie lubił tej kobiety, obawiał się jej, a czuł, że stosunki z nią były nieuniknione. List, który napisała do starego i do pana Szczepana, prosząc ich, aby dobra jej wzięli tymczasowo w opiekę — zwiastował, że z nią kłopot będą mieli. A choć sławna owa niegdy piękność, wcale młodą nie była, p. Szczepan też dobrze łysiał, niemniej pani Szczepanowa, nieprzyznając się do tego, w strachu była, nawet o męża — i na tę intencyę, zwykłą koronkę do Przemienienia zaczęła odmawiać, nie już dwa, ale trzy razy na dzień.
Zaledwie wiadomość przyszła o śmierci księcia, Kołłupajło wpadł też przestraszony do Kurzeliszek, wołając o ratunek. Miał zastawę w ręku, ale się lękał, żeby mu jej nie wydarto, i nie skazano go na dochodzenie swych pretensyj do massy i t. d. Wpadł z dziegciem i cebulą, które go nigdy nie opuszczały, do Podkomorzego — i — jak on później sam powiedział: „izbę mu zafetorzył okrutnie.“ Oprócz tego krzyczał, wołał, hałasował, bijąc się w piersi,