Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie wiem jeszcze — tego mi nie mówił.
— To dziwna rzecz — wtrąciła szambelanowa — bo państwo z sobą tyle mówicie...
— Tyleśmy téż lat się z sobą nie widywali... Pomimo wstrętu do tego — intruza — jak go nazywała, następnego dnia od niechcenia kazała go na obiad prosić.
— Niechże się nam da lepiéj poznać... Na obiad w istocie przybył pan porucznik...
Ubiór i obejście się jego, mimo pewnéj sztywności, zdradzały, iż w salonach nie był obcym; obracał się swobodnie i — jakby wśród sobie równych, szydersko zauważała szambelanowa.
Wszczęła się rozmowa — zdumiała mocno pani — dowiadując się, że niemal całą znał Europę, bo nawet na saskim dworze bywał. To jéj trochę zaimponowało. Mówiono po polsku, okazało się z kilku słów, że i po francuzku umiał.
— Gdzież się mógł tak wyedukować? pomyślała.
Szambelan był bardzo zaciekawiony — lecz... obszedłszy go kilka razy na rozmowę się nie ważył. Uśmiechał się i głową kiwał.
Pani Emilia zapuściła sondę, chcąc wybadać człowieka... tu się dopiéro okazało, iż był niesłychanie zręczny, mówił niby wszystko a z tego nic wycisnąć nie było podobna. To było niezmiernie podejrzaném. Nieprzyjemném zaś i grubiańskiém z jego strony znajdowano, że nie okazał żadnéj admiracyi dla wdzięków szambelanowéj, żadnéj oznaki, iż przecie na nim zrobiły wrażenie. Nic — ale to nic.
Boska Milusia nawykłą była do hołdów.... Gdy pan porucznik odszedł, nie mogła się wstrzymać, aby przed mężem nie wybuchnąć na tego jakobina.
Szambelan usłyszawszy nazwisko mu nadane — przeraził się. Nie wiedział on dokładnie, kto i co zacz byli jakobini, ale wiedział, że to coś było takiego, co niosło z sobą, takim jak on, spokojnym ludziom śmierć, pożogę i zniszczenie. Wyrzeczenie tego imienia... napełniało go trwogą. Był za tém, żeby się go pozbyć co rychléj.
Wieczorem nie wytrzymała p. Emilia — i — od-