Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A oni mnie do czego? Przyjaciół z nich mieć nie będę, co nadokuczam, to moje.
Niech się wściekają.
W drugim pokoju zasiadano do gry, gdy książę służącemu wyrwawszy z ręki butelkę z winem, postawił ją przy sobie na stoliku, nalał kieliszek i zabierał się ją spokojnie dokończyć — jakby u siebie był w domu.
Tam się gra już rozpoczynała, ale zaszła nowa przeszkoda. Dwie ogromne figury, jedna w fioletach, druga w mundurze wojska rosyjskiego, weszły impetycznie do pokoju. Był to biskup i hetman Kossakowski.... W zbiorze twarzy i typów, jakie sejm ten przedstawiał, nie były mniéj wyraziste nad inne. W obu widać było organizacyą bujną, naturę uposażoną hojnie. Biskup czoło miał mędrca, oczy badacza, dół twarzy tylko nie odpowiadał górnéj jéj części.... Usta były zapadłe, zaciśnięte, mściwe i namiętne, a gra ich tak panowała obliczu całemu, iż gasiła to, co świeciło na piękném czole.
Hetman otyły, barczysty, miał oblicze pańskie i dumne, nielitościwe. Coś katowskiego zeń patrzało.
Oba postrzegłszy Ponińskiego — obeszli go, dążąc do drugiego pokoju, gdzie szum natychmiast ustał. Bieliński, który już siedział u kart, porwał się, a Kossakowscy lekkiém głowy skinieniem pozdrowiwszy przytomnych, na co Massalski ruszeniem ramion odpowiedział, wzięli marszałka na konferencyą do jego sypialni. Do powrotu Bielińskiego gra została powstrzymaną, wiedziano, że Kossakowscy nie zabawią długo. Jakoż nie wchodząc nawet napowrót tam — gdzie grano natychmiast się wynieśli. Bieliński powrócił i siadł blady.
Ankwicz się pochylił ku niemu.
— Czego oni chcieli?
— Mnie się zdaje, że oni sami tego nie wiedzą — odparł Bieliński. Sievers łaje ich, a oni wszyscy mnie — kogoż ja mam łajać?
— Wiesz, to pytanie ciekawe, rozśmiał się Ankwicz, bo zwykle urzędowe łajanie jest jak ta gra, w któréj