Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A! tę pułkownik Kastaliński woził do jéj mająku, czy ona jego.. bo to rzecz nierozjaśniona.
Zaczęli się śmiać. Sieversa śmiech suchy był i ironiczny.
— Na mieszkania dla posłów, na najęcie dla nich czternastu powozów, na stół i stancye same poszło parę tysięcy. I Boskamp papier położył na stole, na którym Sievers oczy zatrzymał długo.
— Widzę tu na liście, rzekł, starego tego rozbójnika, księcia podskarbiego Adama... a on mi nieustannie dokucza o pieniądze. Wszak wziął swoje 500 dukatów?
— Tak, ale one nigdy dłużéj u niego nie trwaj nad dwadzieścia cztery godziny. Zaprasza gości... gra i nie uspokoi się, aż ostatni grosz przepije i puści w karty — rzekł Boskamp.
Spis posłów, na który zwrócił uwagę Sievers, był dosyć długi, przy każdym z nich stała cyfra od 100 do 200 dukatów wynosząca. Wyjątkowo czynniejsi brali po 500 i 600. To byli honoratiores zgromadzenia!! Sekretarze sejmu otrzymywali po 500, z otoczenia króla, oprócz Kickiego i Ryxa, mało kto nie był na regestrze.
Obok innych niestety — stał i król z pensyą trzech tysięcy czerwonych złotych. To imię na czele było niejako smutną wymówką dla tych, co po niém następowały...
Sievers oczyma badał spis i wzdychał.
— Ale mi waćpan nie mówisz, kogo nareszcie użyjesz do najważniejszéj sprawy... kto przedstawi traktat pruski?
Boskamp chustką otarł pot z czoła, było w istocie gorąco bardzo a i sprawa nie łatwa.
— Masz waćpan człowieka? zapytał Sievers.
— Nikt się podjąć nie chciał — cicho odparł Boskamp. Trzeba widzieć usposobienie. Jest taka ohyda przeciw traktatowi pruskiemu, że ani ja ani p. Buchholz dotąd nie mogliśmy znaleźć nikogo, coby się na to chciał ważyć. Każdy mówi, że życia może być nie pewien...