Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Słomiany król.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pękało, choćby tam matka była, żona, siostra, my o czem innem myśleć musimy. Bądź dobrej myśli, stary Trepka inaczej mówić nie może, aliście co godzina się wybawienia spodziewać trzeba, gdyż spodziewamy się królewicza, a jużeśmy o nim i wieści mieli.
Wszebór oczy wlepił w Dryę, który mówił pochyliwszy się doń:
— Jeszcze się u nas tyle rycerstwa znalazło, że było kogo posłać do jejmości królowej wdowy, z błaganiem, ażeby syna nam dała. Część tu wczoraj wróciła, nie przynosząc wprawdzie żadnych dobrych wiadomości, bo Ryksa ani słyszeć chce o królestwie, lecz posłowie nasi, pierw niżeli po królewicza poszli, wyrobili u cesarza niemieckiego przyrzeczenie, iż pomoc mu swą i łaskę oświadczy, koronę odda, a przeciw Czechowi miecza dobędzie. W Kaźmierzu płynie krew Bolkowa, ani go macierz nie wstrzyma, ni strach, ni gnuśność, bo pan wielkiego serca jest. Znacie wy, znam ja i znają Kaźmierza, ci co poszli po niego. Pan jest pobożny, ale on w mniszej sukni nie wytrwa, gdy miecz pokażą a panowanie.
— Wszystko to Samku mój — westchnął Wszebor — dalekie nadzieje a bajeczne. Ja wracam od Masława, widziałem co się dzieje u niego. Choćby cesarz garść ludzi dał, choćbyśmy wszyscy ku niemu się zbiegli, nie starczy cesarskich i nas na te kupy, na czerń, na tysiące. A gdybyś ty z Płocka powracał, w uszach miał wrzawę tej zgrai, a widział to mrowię, co się tam zlazło, odeszłaby i tobie otucha.
— Ma on butę, a nasz pan koronę mieć będzie namaszczoną i pobłogosławioną i Pana Boga za sobą — odparł Samko — bracie zostań z nami!
— Ani mów — odparł Wszebór — bratam zostawił tam, wysłali mnie zawierzywszy, wrócić muszę, choćbym gardło dał, a nie chcąc dłużej się zatrzymywać, wyciągnął dłoń do Samka: