Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Rodzeństwo 01.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

deczności — a Szelawscy znaleźli się tak otoczeni dziećmi i wnukami szczęśliwi, uradowani, iż wszystkie podróży przykrości i znużenie jej zapomnieli.
Lola z wielką zręcznością ciągle umiała wskazywać, jak tu wszystko obmyślonem było na wzór Wólki i obyczajem rodziców...
Mecenas tymczasem nie zaniedbał przysunąć się do Justysi i szepnąć, że pod jej rozkazy się oddaje.
— Proszę panny Justyny, rzekł cicho — choć tu wszystko się zdaje tak szczęśliwie przewidziane i przygotowane... jeżeliby czego brakło, jeżeliby czego było potrzeba — wprost się udać do mnie.. Pani Bronisławowa zajęta dziećmi, on interesami, a ja jestem na usługi, aby rodzice jak najmniej czuli to swoje wygnanie. Zawsze ono dla naszych staruszków będzie — dosyć ciężkiem, mimo starań naszych..
Wojna, o podbicie rodziców, jeżeli się to tak nazwać godzi — rozpoczęła się tedy na dobre, ale prowadzona w ten sposób, że zgody pozornej i miłości braterskiej nie nadwyrężała. Bronisław zaraz tegoż wieczora, na obiad jutrzejszy musiał i zaprosił Mecenasa.
Wieczorem, gdy małżonkowie rodziców umieściwszy, opatrzywszy we wszystko, czego mogli potrzebować — znaleźli się sam na sam w sypialni, westchnęła Lola.
— Teraz się dopiero taniec rozpocznie —